sobota, 2 maja 2015

Powitanie...

Hej wszystkim (dwunogom i czteronogom), pozwólcie, że na początku się przedstawię: moje człowieki wołają na mnie Sedan (nie pytajcie mnie dlaczego nazwano mnie jak samochód), a jak ich zdenerwuję to Rudy. Rozwiewając ewentualne wątpliwości to jestem psem, seterem irlandzkim i jak w tytule bloga jestem psim sportowcem na emeryturze, a dokładnie to na przedwczesnej emeryturze. Obecnie mieszkam w stolicy Dolnego Śląska. Przyjechałem tu z dwójką moich ludzi, czasem zwanych przeze mnie Sługami, z Opolszczyzny, gdzie spędziłem ponad 6 lat swojego życia. Mieszkałem w małym miasteczku, gdzie byłem jednym z trzech przedstawicieli swojej rasy i nie mogłem wyjść na miasto bez słuchania westchnień na temat mojej rzekomej urody i jeszcze czegoś dziwniejszego, a mianowicie: ach... ile ja bym dała za taki kolor włosów. I wiecie co? Moja Pani odpowiadała wtedy, że z chęcią pozbiera trochę mojego drogocennego futra, które zostawiam zupełnie przez przypadek tu i tam (np. na kanapach czy ubraniach) i im odda, żeby sobie perukę zrobiły. Tak poza tym to moje miasteczko było spoko, miałem blisko nad rzekę gdzie ganiałem kaczki i do której nie chciałem wchodzić za żadne skarby. Były łąki i pola gdzie mogłem sobie godzinami szaleć. Były blisko góry po których przebiegłem, tak PRZEBIEGŁEM, nie jeden maraton z moim Panem. Miałem tam też kilku dobrych kudłatych znajomych, kilku wrogów (których Pani nie pozwalała mi unicestwić), no i jeszcze Bazylego - mojego sąsiada: kota. Dla jasności nie żyliśmy jak przysłowiowy pies z kotem. To był mój koci przyjaciel i jak się zgubił to sam osobiście pomagałem go szukać. Skąd się wziąłem we Wrocławiu? Pani chciała się uczyć. Wrocław jest trochę mniej fajny, bo jest tu głośniej i wszędzie daleko. Ale nie jest aż tak źle (zawsze może być gorzej). Mieszam wcale nie tak daleko parku i wałów Odry więc jest gdzie pójść na spacer. Tylko nie za bardzo wolno mi tam biegać bez smyczy, chociaż właściwie to to już niby nie jest aż takim problemem, bo... jestem emerytem. Mimo, że z reguły czuję się całkiem dobrze, to straszni ludzie, w miejscu którego zwierzęta odwiedzać nie lubią powiedzieli, że z moim bieganiem koniec. Rozumiecie to?! Gorzej, nie wolno mi też bawić się piłką, skakać i robić innych rzeczy, które bardzo lubiłem. Podobno mogę tylko truchtać, ale czym jest truchtanie w porównaniu z szaloną gonitwą po krzakach? No właśnie, sami rozumiecie, że niczym. A dlaczego mi nie wolno? Bo mam jakąś chorobę na s... Pani podpowiada, że spondylozę. Ale ja na codzień na prawdę bardzo dobrze się czuję i z chęcią bym pobiegał, tylko czasem mnie boli - bardzo rzadko, no i wtedy gdy za bardzo pobiegam... Ale przecież mojego Pana też boli jak za bardzo pobiega... Może tak powinno być, a lekarze mnie oszukują i chcą mi zabrać całą przyjemność z życia?? Tak czy inaczej: oto ja, niedościgniony wśród moim psich przyjaciół zostałem odesłany na wcześniejszą emeryturę. Dotychczas myślałem, że takie rzeczy to tylko u dwunogów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz